wtorek, 29 grudnia 2009

Koniec roku

Ehhh, kompletnie nie mam na tego bloga czasu. Zastanawiam się czasem, po co go zakładałem. Boże Narodzenie minęło całkiem przyjemnie, czas na podsumowanie mijającego właśnie roku. Na pewno nie był specjalnie tragiczny (trudno żeby był gorszy od 2007 - chyba najgorszy w moim, dość krótkim jeszcze życiu). Ale był jakiś taki, hm, bez fajerwerków. Mogę jeszcze powiedzieć, że minął szalenie szybko (pamiętam doskonale, co działo się 1 stycznia 2009 r.). No, ale czas na konkrety.

Plusy: Na pewno Barça. Wygraliśmy wszystko, co było do wygrania. Wszystkie sześć trofeów trafiło do Katalonii. Kosztowało mnie to dużo zdrowia - wątroba ['], ale cieszy mnie to, że byłem świadkiem zdobycia Copa Del Rey, Ligi i Superpucharu Europy. Z pewnością następny rok dla nas, cules, nie będzie lepszy, mało tego - jestem pewien, że takich wyników nie uda nam się powtórzyć. A poza tym? Udane wakacje, spędzone na podróżach ze znajomymi (Barcelona, Trójmiasto, Jarosławiec, Chałupy, Kraków, Monaco) oraz na wyjazdach służbowych (Janów Podlaski - I'm lovin' it), nowi przyjaciele, imprezy, itp. Czyli standardowo.

Minusy: Tzw. "sprawy sercowe" - wciąż jestem sam i nie widać perspektyw na poprawę. Diagnoza z 9 stycznia - teraz wiem, że tym, co utrudnia mi życie, jest pan z nazwiskiem na 'A', a konkretnie syndrom zwany jego nazwiskiem. Wreszcie utrata paru przyjaciół - konieczna ("Boże, chroń mnie od przyjaciół, z wrogami sobie poradzę" - Kard. Richelieu). Debilne plotki na mój temat (patrz wyżej). Rzucenie studiów na Wydziale Zarządzania. Ostateczna rezygnacja z tańca (kolana niestety odmawiają posłuszeństwa).

Nowy Rok prawdopodobnie powitam na imprezie (po raz czwarty w tym samym towarzystwie:)) Mimo wszystko, mam nadzieję, że część tych smutnych faktów, które wymieniłem, za rok o tej porze, będzie już nieaktualna.

HAPPY NEW YEAR!